Od wielu lat uwielbiam tatuaże i zwierzęta i najchętniej posiadałabym ich tuzin lub więcej, ale jest pewna rzecz, która mnie dziwi, obrzydza i sprawia, że zastanawiam się, czy niektórzy godni są nazywania siebie ludźmi. Znajoma umieściła w internecie tekst o tatuowanych sfinksach (chodzi o te łyse koty, które dla niektórych wyglądają jak duże szczury) i bynajmniej nie chodzi o wzór czy numer hodowli. Kilku właścicieli tych zwierząt wpadło na genialny pomysł ,,ozdobienia'' łysej skóry swojego ukochanego pupila w salonie tatuażu. Jednemu z nich, pochodzącemu z Rosji Timurowi Rimut, tak bardzo spodobał się napis ,,Carpie Diem'' na klatce piersiowej, że postanowił wytatuować go i sobie, i swojemu poddanemu narkozie kotowi. Pierwszy przypadek (notabene również z Rosji) to poddany trzygodzinnej narkozie kot Mickey, któremu wytatuowano, jak na ironię, Tutenchamona. Jego właścicielka, Oksana Popova, twierdzi, że zrobiła to, bo brakowało jej czegoś ,,nowego i świeżego w dzisiejszych czasach''.
Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że osoby te najwyraźniej zapomniały o tym, że to nie jego skóra i że zwierzę to tak samo czuje ból jak każdy człowiek. Z tą różnicą, że my świadomie decydujemy się na ten bolesny zabieg i na opuchliznę, swędzenie i inne niemiłe sprawy w jego konsekwencji, a kota nikt o zdanie nie pyta. Druga sprawa - każdy człowiek o minimalnym poziomie inteligencji zdaje sobie (a przynajmniej powinien) sprawę z tego, jakie zagrożenie stanowi stosowanie narkozy dla organizmu i że nie należy jej stosować bez potrzeby. Pora więc zastanowić się, gdzie zaczyna się rola opieki i współżycia ze zwierzęciem i gdzie kończy, a gdzie zaczyna głupota i brak odpowiedzialności.
Żeby nie zalatywało hipokryzją dodam, że nie podoba mi się również trenowanie swoich umiejętności manualnych na innych zwierzętach, a przeważnie robi się to na świniach. Nie wydaje mi się, by narażanie jakiejkolwiek istoty na niepotrzebne cierpienie było konieczne, a tym bardziej dla własnego widzimisię i fanaberii. Tatuaż to hobby, sztuka, rozrywka, a nie coś, co jest absolutnie niezbędne człowiekowi do życia, więc zauważmy różnicę między koniecznością, a złym wyborem. Nie możemy traktować innych istot jak króliki doświadczalne lub lalki, z którymi możemy robić wszystko, a one nadal będą patrzeć na nas ze swoim plastikowym permanentnym uśmiechem. Jestem zdecydowanie przeciwna zabawom tego typu i trzymam kciuki za to, by wspomniany powyżej ,,artysta'' i inni ludzie jego pokroju nie mieli już nigdy żadnego klienta (w szczególności czworonożnego).