wtorek, 17 lutego 2015

Najgorszy człowiek na świecie.

Dawno nie czytałam żadnej książki, a już na pewno nie takiej, która by mnie poruszyła. Nie było to poruszenie typu wzruszenie ze łzami w oczach jak po ostatnim odcinku Grey's Anatomy, ale porównywalne z odniesieniem treści do siebie samej. Choć alkoholu nie piję i innych używek również nie stosuję, to jednak coś we mnie drgnęło. Ta pustka. Pustka, o której Małgorzata Halber pisze, jak bardzo jej doskwiera i jak bardzo zniszczyła jej życie, które nadrabiała sięgając po alkohol. I to prawda, że każdy ma swoją pustkę, którą każdego dnia wypełnia na własny sposób. Narkotyki, seks, internet, hazard, zakupy, diety, sport, nadmierne kontakty towarzyskie (bo i owszem, zbyt natrętne chodzenie na kawkę też może oznaczać coś niedobrego). Bo najgorzej jest wtedy, gdy człowiek musi zostać sam ze swoimi myślami, albo, co gorsza, z emocjami, których nie chce do siebie dopuścić. Ile razy włączasz radio albo telewizję, żeby nie słyszeć szumu ciszy odbijającej się od ścian. Ile razy sięgasz po czekoladę albo kanapkę, bo akurat nie masz co robić, więc to dobry moment na zajedzenie pustki. Ile razy siedzisz na idiotycznym forum i czytasz posty tych głupich lasek, które zadają tak idiotyczne pytania, że łapiesz się za głowę i myślisz, skąd tacy ludzie się w ogóle biorą i że Ty taki nie jesteś. I być może nawet masz rację, że taki nie jesteś, bo jesteś inny. Ale to Ty czytasz z pogardą o cudzym życiu i to Ty cieszysz się cudzym nieszczęściem albo niepowodzeniem. To taka ludzka tendencja do porównywania się, bo trzeba mieć kontekst. Ale w tym kontekście nie ma większego sensu, bo zawsze będą mądrzejsi od nas, chudsi od nas, wyżsi od nas, bardziej elokwentni, odnoszący większe sukcesy i zarabiający więcej kasy, przez co stać ich na lepsze samochody, lepsze mieszkania z dizajnerskimi meblami i wystawne imprezy w modnych ciuchach. A to wszystko nie ma większego znaczenia, kiedy Twoje życie i tak wypełnia pustka. Choćbyś kupił najfajniejszy ciuch w sklepie, to i tak rzucisz go niebawem w kąt, bo nie masz dokąd w nim pójść. I wcale już tak nie cieszy.

Nie wiem, czy jestem najgorszym człowiekiem na świecie, ale z pewnością wielokrotnie tak się czułam. Wiem też, że nie chcę nim być. Nie wiem jednak nadal, czego tak naprawdę chcę i czego potrzebuję. Uświadomiłam sobie, że też mam pustkę, którą próbuję wypełnić na różne sposoby, ale to nie działa albo działa tymczasowo, a mnie półśrodki nie interesują. Albo na sto procent, albo wcale, bo inaczej nie będzie satysfakcji. Tylko czemu?

Uświadomiłam sobie też, że jest niewiele rzeczy, które robię naprawdę dla siebie. Większość rzeczy robię dlatego, że tak trzeba. Mówię "dzień dobry" sąsiadom, bo tak trzeba, a kiedy mijam tego, którego nie lubię, w związku z czym nawet się nie odzywam, bo wcale nie chcę mu życzyć dobrego dnia ani oznajmiać mu, że mój jest dobry. Ale jednak gdzieś w środku czuję wstyd, że tego nie zrobiłam, bo tak przecież trzeba robić. Trzeba mieć też pracę - tak przynajmniej twierdzi moja koleżanka, która z zawodu jest córką jej ojca, ale tydzień temu dostała pracę w call center, więc od tego momentu zna receptę na samodzielność i dorosłość. Trzeba dostosować siebie pod cudze oczekiwania, bo w przeciwnym razie ich zawiedziesz. Cudze plany i potrzeby nagle stają się Twoimi, a gdy je spełniasz, to nie czujesz żadnej satysfakcji, bo nie są tak naprawdę Twoje i nigdy nie były. Chcesz czerpać z życia całymi garściami, ale to przecież niemożliwe, kiedy robisz to, co chcą inni, a Ty tego nie czujesz i nie czujesz już zadowolenia prawie wcale. Działasz jak automat - byle zrobić swoje, a potem można odpocząć od życia, od świata, od tego, czego nie lubisz. Ale co z tym, co lubisz? Już nawet nie pamiętasz, co sprawia Ci przyjemność. I tu rodzi się pustka, którą zapełniasz byle czym. Byle nie ssała jak pusty żołądek i nie przypominała o sobie. Kupujesz byle co, byle na chwilę poczuć tę radość z nowej ładnej rzeczy. Kolegujesz się z byle kim, ignorując tych, którzy są tego warci. Marnujesz czas na bzdury zamiast zająć się czymś, co naprawdę Cię cieszy - nawet, jeśli byłoby to najgłupsze na świecie. Robisz to, czego inni oczekują od Ciebie - nawet wbrew własnemu przekonaniu, że tak należy. Uzależniasz się od opinii innych, od ich uznania, od ich miłości, a tak naprawdę nawet sam siebie nie lubisz, choć powinieneś. Racjonalizujesz sobie to wszytko, że to jednak ma sens. A nie ma. I tak się przecież nie da.