wtorek, 20 listopada 2012

Stan podgorączkowy.

Posiadanie zbyt dużej ilości wolnego czasu nie jest dobre, a już na pewno nie jest dobre dla mnie. Mam tendencję do szukania problemów, więc możliwość zastanawiania się nad nimi całymi dniami nie jest niczym godnym polecenia. Od wielu tygodni jestem świadkiem tego, jak krok po kroku moje otoczenie dorasta i zmienia się ich tryb życia, zmieniają się ich priorytety i jak wewnątrz ewoluują na sto różnych sposobów; tu ktoś dostał się na studia, tu ktoś właśnie je skończył i obronił magistra, tu ktoś dorobił się kota, właśnie się zaręczył lub spodziewa się dziecka lub, najpewniej, wszystko na raz. Sama już nie wiem, czy właśnie to przyprawia mnie o ból głowy, czy te fajki, czy to komórki mojego mózgu obumierają z minuty na minutę coraz bardziej. Stoję sobie z boku z tym bólem głowy i patrzę, jak żyją inni, jak czas biegnie, ale gdzieś poza    granicami mojego bytu, i jak powoli ta przestrzeń staje się moją klatką, z której chcę uciec, ale nie ma dokąd. Patrzę, jak kończy się wolność innych, jak wchodzą bezpowrotnie w dorosłość, nie są już tymi dziećmi swoich rodziców, a rodzicami własnych dzieci i własnych idei i szczerze im zazdroszczę.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Permanentny weekend.

Często tak bywa, że coś sobie postanawiamy i głęboko wierzymy w szczerość swojej motywacji, gdy tym czasem znowu nie wstajemy o godzinie, o której mieliśmy, nie sprzątamy łazienki, nie biegamy co wieczór, nie spacerujemy wystarczająco długo, tłumacząc, że ,,to nic, przecież jutro też jest dzień''. Następnego dnia znów śpimy godzinę dłużej i scenariusz się powtarza. Każdy to zna i dla większości, tak jak dla mnie, jest to pewnie deprymujące. Można zwalić na listopad, można tłumaczyć się brakiem zajęcia do wykonania, bólem głowy, nosa, tyłka, że nie ma w tym kraju pracy dla ludzi bez wykształcenia, że nie ma pieniędzy na zajęcia, nie ma sensu jechać na drugi koniec miasta, skoro można iść tylko pięć minut piechotą. Można. Ale ile można?

,,How are you today?
- I've seen the better days.''
Cytując odpowiedź Matyldy na pytanie Leona, mogłabym krótko streścić ostatnie kilka miesięcy i prawdopodobnie kilka najbliższych i to, jaki mam stosunek do tego wszystkiego. Spędziłam leniwy weekend w miłym towarzystwie, głównie biegając od łóżka do kuchni i z powrotem, przejrzałam oferty pracy w internecie, na kilka odpowiedziałam, ale nie spodziewam się odpowiedzi.
W następny weekend mam zajęcia w szkole i na samą myśl robi mi się słabo. To nie jest to, co chciałam i miałam robić. Nie czuję, bym tam pasowała. Ciężko mi nie traktować tego jako marny substytut i za totalny bezsens. Tak naprawdę, nie mam pojęcia, co tam właściwie robię. Ten rok jest i będzie naprawdę dziwny i nie chce być inaczej.