poniedziałek, 1 września 2014

Sierpień.

Przez ostatni miesiąc nie działo się dużo, ale miałam zajętą sporą część czasu, albowiem podjęłam pracę w przedszkolu w zastępstwie za kogoś innego. Nie był to mój pierwszy raz z pracą z dziećmi, bo miałam już okazję opiekować się kilkorgiem za pieniądze i to w różnym wieku, ale nigdy jeszcze nie byłam w przedszkolu od tej drugiej strony - wychowawczej. Teraz zaczynam miesiąc wakacji przed rozpoczęciem zajęć na uczelni i zrobiłam małe podsumowanie z tego miesiąca oraz kilka subiektywnych ocen pracy w tym zawodzie.

To nie jest łatwa praca. Oczywiście - znajdą się cięższe, ale nie mam na celu niczego porównywać. Jest to męcząca praca - siedzi się w totalnym hałasie przez parę godzin, podczas których musisz non-stop rozglądać się i mieć oczy dookoła głowy i ciągle zwracać komuś uwagę, bo inaczej dzieci zrobiłyby sobie lub komuś innemu krzywdę. Układ nerwowy pod koniec zmiany jest na skraju wyczerpania, a człowiek marzy tylko o ciszy i spokoju. Czasem masz ochotę jakiemuś dziecku po prostu przylać, ale wiesz, że po pierwsze, nie wolno tego zrobić, a po drugie, że to nic nie da (może poza chwilowym uczuciem ulgi, ale nic więcej). Nadal więc nie jestem zwolenniczką klapsów w wychowywaniu.

Dzieci nie są cudowne i kochane. Owszem, bywają takie, ale wiele zachowań to zachowania manipulatorskie, kłamstwo i cwaniactwo. Dzieci tylko czekają, aż się odwrócisz, by siać chaos. Są też dzieci głupie - nie nieśmiałe, choć takie też są, ale zwyczajnie tępe, zaniedbane przez rodziców, którzy niczego od nich nie wymagają lub przesadnie je rozpuszczają. Możesz pytać takie dziecko pół godziny, czy zrobiło siku, czy nie, a ten będzie się tylko gapić na Ciebie pustym wzrokiem z otwartą buzią i nie wydusi z siebie nawet słowa.

Jeszcze głupsi są rodzice. Uważają, że ich dzieci są najmądrzejsze, najgrzeczniejsze na świecie i tak dalej. Wmawiają sobie i innym, że ich dziecko jest wyjątkowe, więc na pewno nie będzie płakało, bo jest nad wyraz dzielne, a potem przychodzi moment zdziwienia, gdy dziecko płacze, a matka nie rozumie, co się stało, bo nie rozumie natury dziecka, że dzieci tak mają - płaczą przy rozstaniu z rodzicem i czasem płaczą, gdy po nie przychodzi, bo pęka w nim wielogodzinna tęsknota. Rodzice nie rozumieją też, że dzieci bardzo często kłamią, więc należy podchodzić z dystansem do ich opowieści, bo w przeciwnym wypadku można narobić wielu problemów innym ludziom. No i wychować sobie manipulanta, przy okazji.

Większość rodziców traktuje pedagogów w przedszkolu jak prywatne nianie i często niestety bez szacunku - ani do ich pracy, wiedzy, ani do ich prywatnego czasu. Nauczyciel często musi siedzieć z dzieckiem nawet pół godziny po zamknięciu przedszkola, bo rodzic nie odebrał swojej pociechy na czas.

Przykre jest też to, jak traktowane są dzieci przez swoich rodziców. Wiele dzieci zostaje przyprowadzane do przedszkola tuż po otwarciu i są odbierane tuż przed zamknięciem, więc w rezultacie siedzą w nim nawet 11 godzin. I tak dzień w dzień, przez cały rok. Męczą się, tęsknią. Wiem, że nie każdy ma możliwość odebrać wcześniej, ale po prostu smuci mnie widok dziecka pozostawionego komuś obcemu na cały dzień, kiedy w domu jedynie spędza kawałek wieczoru i od razu idzie spać, by od rana kroczyć ponownie do przedszkola.

Wszystkie powyższe kwestie są winą tylko i wyłącznie rodziców. To nie jest wina dzieci, że są takie, jakie są i taką mają naturę, że testują świat na każdym kroku i ludzi. Problem pojawia się wtedy, kiedy daje się takiemu małemu człowiekowi wejść sobie na głowę i nie potrafi się postawić granic, a następnie udaje się, że nie widzi się swoich błędów, a dziecko uważa za święte i zawsze niewinne.

Było też kilka pozytywów. Wbrew pozorom, będę tę pracę wspominać naprawdę mile, choć nie wiem, czy zdecydowałabym się podjąć na stałe taki zawód.

Dzieci bywają naprawdę bystre. Był taki 2,5 roczny chłopiec, który ma tak bogaty zasób słownictwa, że każda z nas była w szoku. Niezwykle komunikatywny dzieciak. Jest chłonny wiedzy i chętnie uczy się nowych rzeczy. Na wszystko ma odpowiedź i za rok będzie bardzo łebskim chłopakiem, bo póki co jeszcze brakuje mu samodzielności w fizjologii, ale nieźle sobie radzi.

Dzieci są kreatywne. Mają głowę pełną pomysłów - zarówno tych gorszych, jak i lepszych. Jeśli zostaną ukierunkowane na przewagę tych dobrych, to potrafią stworzyć naprawdę ciekawe rzeczy - od rysunków, po różne inne plastyczne i fizyczne zabawy. Nawet małe dzieci potrafią nabazgrolić jak pijana kura pazurem i dorobić do tego głębszy sens, stwierdzając, że narysowały na przykład ''zepsutego lwa'' lub ''zmniejszacz do zmniejszania księżyca''. Nie mam pojęcia, jak w rzeczywistości te rzeczy wyglądają, ale na kartce przypominało to wymioty po kredkach świecowych.

Dzieci nie mają też barier i uprzedzeń tak, jak dorośli. To jest właśnie jedną z wspanialszych rzeczy w pracy z dziećmi. Mają gdzieś, czy jesteś łysy, brzydki, zachlapany zupą czy, jak w moim przypadku, masz tunele lub inne modyfikacje - możesz tylko wzbudzić z nich pozytywną ciekawość w ten sposób, a nie odrazę, czego brakuje wielu ludziom wokół.

Nie wszyscy rodzice są na szczęście naiwni - niektórzy potrafią współpracować z pedagogiem i nie ufają w stu procentach swoim pociechom. Tym bardziej, gdy pociecha stwierdzi, że nie zjadła zupy, bo ciocia mu nie nalała, a ciocia, jak się okazało, była na urlopie nad morzem, więc istotnie, nie nalała.

Pomimo tych wszystkich minusów, nadal mam pozytywne nastawienie do posiadania własnych dzieci, choć ostatnio miałam chwilę grozy, gdy odstawiłam pigułki i trochę spóźniała mi się miesiączka, ale dziś odetchnęłam z ulgą. Nawet nie przeraziła mnie aż tak bardzo ta perspektywa, że mogłabym mieć za 9 miesięcy małego klona, ale mimo wszystko dobrze, że tak się nie stało, bo jest na to trochę za wcześnie. Jeszcze przyjdzie kiedyś dobry moment.